Top

STARY TESTAMENT – WSPOMNIENIE

STARY TESTAMENT – WSPOMNIENIE

Kilka tygodni temu – wraz z grupą pielgrzymów – wyruszyliśmy na wyjątkowy szlak. Udaliśmy się do Ziemi Świętej, co samo w sobie, zawsze i zapewne dla każdego, jest już szczególne – ale dla nas tym razem było jeszcze bardziej niesamowite. Dla wszystkich członków naszej grupy miało to być kolejne spotkanie z Palestyną, ale tym razem w innym wymiarze. Mieliśmy dotrzeć do miejsc znanych z kart Starego Testamentu. Mieliśmy stanąć przy grobie Patriarchy Abrahama, zwiedzać kananejskie twierdzy, przypominać sobie historie izraelskich królów i przepowiednie proroków.

Już pierwszego dnia serce zabiło mocniej, gdy w Beer Szebie stanęliśmy przy studni Abrahama. To pierwsze miasto, które w Kanaanie założył Ojciec Wszystkich Wierzących i od tego momentu Jego Rodzina osiadła w tej Ziemi na stałe. To miasto, z którego do naszych czasów zachowało się na tyle dużo, że spacerując po jego ruinach mogliśmy wyobrazić sobie, jak żyli jego starożytni mieszkańcy. Przyglądaliśmy się ich domostwom i innym zabudowaniom, analizując – czym się zajmowali, skąd czerpali wodę i gdzie ją przechowywali. Tematyka wody – jej znaczenia i niedoboru – jest na Bliskim Wschodzie, z uwagi na klimat, bardzo ważna i aktualna także dzisiaj, my natomiast mieliśmy okazję zobaczyć, jak doskonałe rozwiązania mieli w tej kwestii już starożytni. Właściwie w każdym kolejnym mieście zwiedzaliśmy podziemne systemy – które pozwalały dawnym mieszkańcom doprowadzać do miasta wodę, często ze źródła położonego poza miastem, nawet w sytuacji oblężenia, gdy bramy musiały pozostawać zamknięte. Żartowaliśmy, że w naszym programie nie ma dnia bez tunelu i podziemnego systemu wodnego. Pierwszego dnia, poza „Studnią Siedmiu” (tłum. Beer Szeba) odwiedziliśmy jeszcze Arad – miasto z przełomu IV i III tysiąclecia przed Chrystusem – oraz wąwóz Ein Gedi. Ten ostatni to miejsce niedostępne (jak zresztą czytamy w 1Sm24,1), kanion, wprawdzie pustynny, ale z unikatową roślinnością i zwierzyną. To miejsce, gdzie przed gniewem króla Saula ukrywał się młody Dawid. Dla nas było to kolejne ważne wydarzenie ze Starego Testamentu, które rozważaliśmy, ale także wspaniały spacer i doznania estetyczne.

Kolejnego dnia odwiedziliśmy Hebron. Wszyscy na to czekali, zwłaszcza, że często słyszy się i czyta (także w różnych przewodnikach i programach pielgrzymek), że w Hebron jest niedostępny dla pielgrzymów, że żołnierze nie wpuszczają obcych, że jest niebezpiecznie. Nic bardziej mylnego. Miasto zrobiło na nas wrażenie bardzo spokojnego, wręcz leniwego. A pośrodku miasta Sanktuarium Patriarchów! Wspaniale zachowane, majestatyczne mury Heroda Wielkiego, zamykające w sobie miejsca modlitwy Żydów i Muzułmanów. Synagoga i Meczet – po sąsiedzku, a wszystko nad Pieczarą Makpela, gdzie znajdują się groby Patriarchów i ich żon. Szczególne wrażenie na nas wszystkich zrobiła lokalizacja cenotafu Abrahama, który znajduje się pośrodku i do którego dostęp mają zarówno Żydzi, jak i Muzułmanie. Każdy od swojej strony – ze swojego domu modlitwy. My odwiedziliśmy obydwa miejsca. Najpierw Synagogę – gdzie podziwialiśmy chwilę naukę żydowskich dzieci w szkole rabinicznej, a następnie Meczet. Była to okazja, by sięgnąć do Źródeł, wspomnieć Patriarchów, ale także otworzyć serca i umysły na dwie pozostałe religie monoteistyczne – Judaizm i Islam. Z Hebronu pojechaliśmy na Herodion – by zobaczyć umiłowaną twierdzę Heroda Wielkiego (być może też tam pochowanego) i wróciliśmy do Betlejem. Stając wieczorem w Grocie Narodzenia Chrystusa przeżywaliśmy to miejsce już jakoś inaczej. Każdy z nas był tam po raz kolejny, a jednak patrzyliśmy inaczej. Z perspektywą.

Kolejne dni poświęciliśmy na spotkanie z Równiną Nadmorską i Galileą. Najpierw w Jaffie wspominaliśmy czasy dominacji egipskiej nad Palestyną, a następnie w Megiddo i Bet Szean walki starożytnych plemion kananejskich i Izraelitów z najeźdźcami. Na wszystkich tych  stanowiskach archeologicznych byliśmy pod wrażeniem, jak wiele się zachowało i jak wiele dzięki temu wiadomo o tak odległej historii. Wydawać by się mogło, że dziś to już tylko kamienie – a jednak nie. To kamienie, które przemawiają. Dają świadectwo historii Narodu Wybranego i Jego Sąsiadów. Jadąc do Galilei modliliśmy się także na Karmelu, w miejscu ofiary proroka Eliasza (zwykle pielgrzymki odwiedzają Sanktuarium Stella Maris, stąd w Muhraqa było cicho i b. spokojnie) oraz odwiedziliśmy Akko. Z miejsc położonych na północy Kanaanu szczególne wrażenie zrobiła na wszystkich Cezarea Filipowa. Stanęliśmy tam w bliskości miejsca, gdzie jedno ze źródeł ma rzeka Jordan. W miejscu wyznania św. Piotra odmówiliśmy Credo, odnowiliśmy przyrzeczenia chrzcielne i poszliśmy – jakby odesłani z tego miejsca – wzdłuż strumienia Jordanu, trzymając się Jego nurtu. Znowu atrakcja przyrodnicza, ok. 2 – godzinny spacer – aż do pięknych wodospadów – i jednocześnie przeżycie duchowe.

Następnego dnia – już wracając do Jerozolimy – zatrzymaliśmy się w Jerycho. Nie tylko na zakupy czy przy sykomorze – jak to zwykle bywało, ale po to, by faktycznie zobaczyć te mury i wieżę z kamienia, które liczą sobie dziesięć tysięcy lat. To ze względu na te znaleziska Jerycho bywa nazywane najstarszym miastem świata. Stanowisko archeologiczne Jerycha jest trudniejsze do odczytania i zrozumienia (poza tym jest tam zawsze okropnie gorąco!), ale warto.

I wreszcie Jerozolima. Zamieszkaliśmy w hotelu przy samej Bramie Damasceńskiej i staraliśmy się wykorzystać każdą chwilę – dnia i nocy. Część grupy zdecydowała się na całonocne czuwanie w Bazylice Grobu Pańskiego, pozostali biegali – by ich wieczorem żegnać i skoro świt witać. Mimo kolejnego pobytu w Świętym Mieście – w Nim samym – kolejnego dnia też odkryliśmy cuda. Przede wszystkim stanęliśmy pośród ruin Miasta Dawidowego, na właściwym Wzgórzu Ofel, gdzie była twierdza Jebusytów, którą zdobył król Dawid. Zdobył miasto podstępem – namierzając podziemny tunel – prowadzący do Źródła Gihon i na ruinach twierdzy jebusyckiej założył swoją stolicę. To miejsce to zatem kolebka Jerozolimy! Źródło i początek, od którego powinno się zaczynać spotkanie każdego pielgrzyma z Jerozolimą. Przeszliśmy owym podziemnym tunelem, stanęliśmy nad Gihonem i wreszcie przy Sadzawce Siloe, przy której Chrystus uzdrowił niewidomego. Po południu – jako kulminacja naszego programu – zeszliśmy do Tunelu pod Murem Zachodnim – tzw. Ścianą Płaczu. Było nam dane zobaczyć miejsce, o którego istnieniu większość pielgrzymów nawet nie wie. Szliśmy ulicą z czasów Chrystusa, przy olbrzymich blokach kamiennych, które Herod Wielki położył jako fundamenty Ściany, kilkanaście metrów pod powierzchnią dzisiejszego bruku Starego Miasta. Naprzeciw Świętego Ściana, przy najważniejszym kamieniu, gorliwie modliły się żydowskie kobiety….

Długo by jeszcze pisać, wspominać, dzielić się. Na koniec dodajmy jedno – kto może, niech sam to przeżyje. Kto już był w Ziemi Świętej i chce powrócić, niech dotrze także do tych miejsc, do których my dotarliśmy. W większości nie spotyka się tam tłumów, nie ma krzyku i komercji, a przeżycia są niezwykłe. Wraca się odmienionym, z lepszym zrozumieniem ciągłości tradycji judeochrześcijańskiej i Ksiąg Natchnionych starego Testamentu…

Z podziękowaniem Wszystkim – którzy ten program przygotowali i nas prowadzili !

Pątniczka z Rodziną                          

You don't have permission to register