MEKSYK – WSPOMNIENIE WIERSZEM PISANE
W dniach 14 – 28 luty 2015r. grupa parafian z parafii św. Urszuli Ledóchowskiej z Wronek pielgrzymowała do Meksyku.
„Podróż życia” dzień po dniu, za pomocą rymowanek, utrwaliła parafianka i pątniczka Terasa Ratajczak.
14-15 luty 2015 (sobota)
Wszyscy co się zapisali dzielnie się do podróży przygotowali.
Bagaże małe i duże ważyli i do autokaru wnosili.
Pani Kamila nas powitała i miłe koperty nam rozdała.
Do Berlina przyjeżdżamy i ostatnich uczestników pielgrzymki – Panią Bożenkę i pana Mariana zabieramy.
Aby nam się dobrze podróżowało, to szampanem nas powitali.
Teresa (ja) za walentynkę się przebrała i w Berlinie a potem w Paryżu do zdjęć pozowała.
Wszystkim serca przypinała i żelkami sercowymi częstowała.
W samolocie cały personel sercem obdarzyła i w podziękowaniu dodatkowe trunki zaliczyła.
Na lotnisku psy nas powitały i kanapki pozabierały. Ania nas trochę zmartwiła, bo się z torbą zagubiła.
Na lotnisko wychodzimy i uroczego Jacka, przewodnika widzimy.
W hotelu „Casablanka”, jak w filmie, zamieszkaliśmy. Pokoje ładne, łóżka wygodne, jedzenie wspaniałe – co kto lubi, taką sobie potrawę wybiera.
Ale pycha- niam, niam.
W niedzielę trasa zwiedzania rozpoczęta. Z okien autobusu miasto podziwiamy i wkrótce muzeum antropologiczne zwiedzamy.
Tyle wiadomości słyszymy, że z trudem chyba w głowie pomieścimy.
Do Matuchny wyruszamy – Mszę Św. odprawiamy, pod obrazem się modlimy i prośby swe Jej zanosimy.
Całe Sanktuarium Matki Bożej z Guadelupe zwiedzamy, wszystkie budowle i wzgórza kwiatami usłane podziwiamy.
Zakupy też zaliczamy i na kolację zdążamy.
Atrakcja wieczorna przygotowana. Na koncert folklorystyczny – zespołu „Mariaci”- się wybieramy,
gdzie tekilę popijamy, limonką i solą doprawiamy, aby nam dobrze smakowały.
Tancerzy podziwiamy, solistów słuchamy – koguty nas zaskoczą – pośpiewamy – potańczymy i na placu Garibaldi zakończymy.
Pilotce Kamili i przewodnikowi Jackowi za niespodziankę dziękujemy i na następne już się piszemy.
16 luty 2015 (poniedziałek)
Ranek pięknie wita nas. A z okien hotelu szkoła tętniąca życiem nam się jawi.
Po śniadaniu stolicę zwiedzamy – Stare Miasto – Pałac Prezydenta- katedrę i pomnik Ojca Św. Jana Pawła II podziwiamy.
Jeszcze raz „Matuli” w płaszczu indiańskim się kłaniamy i z żalem się żegnamy.
Wkrótce słynne „pływające ogrody” podziwiamy i na gondolach – łodziach kwiatek dostajemy, obiad jemy, coś niecoś pijemy i małe zakupy robimy.
Co tu kupić? Tyle tego. Wszyscy się zastanawiamy. Ja Wam dobrą radę dam: drobiazgi kupujcie a kasę na wieczorną niespodziankę szykujcie.
17 luty 2015 (wtorek)
Ranek rześki nas wita. Dalsza droga przed nami, ale w autobusie problem mamy.
Pan Stasiu „przedstawiciel tyłów-zadka” do boju wyrusza. Co robić? Raz zimno, raz gorąco.
Ks. Marian nad tym zapanuje, przewodnikowi podpowie a kierowca Fernando wszystko opanuje.
Malownicza droga wśród wąwozów wiedzie.
W mieście Tonantzintla, w kościele wśród aniołów, w Mszy Św. uczestniczymy.
Do Puebla zmierzamy. Pan Jacek historię Meksyku przedstawia – 32 stany, 62 języki, ile nacji Indian trudno zliczyć i wymówić.
My się jednak nie zrażamy, chętnie wysłuchamy, pooglądamy, a czego nie zapamiętamy w Internecie poszukamy.
Widoki wspaniałe – na prawo i lewo, aż dziura w drodze i do niej wpadamy. Pięknymi kaktusami wszyscy się zachwycamy.
Dzisiaj inny hotel mamy, wśród alejek, a z balkoników w urocze niebo spoglądać możemy.
18 lutego 2015 (środa)
Kolejne miasto Oaxaca zwiedzamy.
Katedrę podziwiamy, a w wolnej chwili czekoladę popijamy i kalorie uzupełniamy.
Nie ma zmartwienia, w dalszej drodze stracimy.
Tradycja zachowana, obiad postny zjedzony, a głowa popiołem posypana.
Trzy maskotki w grupie mamy: Milenę, Adama i Zuzię podziwiamy.
Razem dyskutują, co będziemy jedli, bo my nic z tego nie lubimy, ale siły mieć musimy. A co tam – owoce sobie kupimy!
Po obiedzie browar zaliczamy, produkcję poznajemy i nieco degustujemy (środa popielcowa).
Każdy buteleczki kupuje i kombinuje, jak się zapakuje.
Znowu dobrą radę mam: na lotnisku zrobimy bal i nadmiar wypijemy, a do domu grzecznie tylko jedną butelczynę zabierzemy.
Kolejny nocleg bajer! Nogi moczymy i o porannej pobudce (o 4:00) już myślimy. Spać!
19 luty.2015 (czwartek)
Pobudka za nami! Wyruszamy, by cudowne widoki podziwiać.
Łodziami po bajecznym kanionie Sumidero płyniemy. Krokodyle, czaple, małpki podziwiamy i trochę się opalamy.
Pięknem skalnej choinki oczy swe raczymy.
Wkrótce wizyta w wiosce indiańskiej w domu Majów. Czas na Mszę Św.
Na ścianie różne obrazy Matki Najświętszej – nasza Częstochowska też ma tu swoje miejsce.
Para młoda zawitała, poloneza odtańczyła i potrawami swoimi nas uraczyła.
Dom podziwiamy, z gospodarzami rozmawiamy i wielką radość w sercach mamy,
że przez tubylców jesteśmy witani i do zakupów zapraszani.
Miły upominek od Anitki mamy, tęczowy długopis do Polski zabieramy.
W następnej wiosce barwny kościółek z relikwiami szamańskimi.
Po kolacji tańce, stroje regionalne, ciekawe nakrycia głowy i czar wieczoru gotowy!
Tancerze wspaniali, po prezentacji tańca z butelką, starego dziada i ze świeczką także i nas do wspólnego tańca
poderwali. Piękno, muzyka i wdzięk wszystko na dobry i zdrowy sen.
Panie kasy się pozbyły, super poncza zakupiły.
Dr Urszula trudny dzień miała, ponieważ młodzież leczyć musiała.
20 luty (piątek)
Zmianę małą mamy, szybciej wyjeżdżamy, bo blokady się spodziewamy.
W trasie dalszą historię Meksyku od 1821 roku poznajemy:
ilu dowódców plemion? – nie , nie zapamiętamy!
Po drodze trzy blokady przygotowane.
Przewodnik (znawca problemów) za odpowiednią kasę nas przeprowadził.
Wodospady Agua-Azul podziwiamy,
troszkę popływamy i smaczną rybę zajadamy.
Wśród tropikalnej roślinności na nocleg się zatrzymujemy i po smacznej kolacji znowu biesiadujemy.
Nową gitarę ks. Mariana podziwiamy i się zastanawiamy: do Wronek ma być przewieziona, a kiedy
będzie pokropiona? Do spania się szykujemy, bo rano wcześnie wstajemy.
21 luty (sobota)
W rozbiciu na dwie grupy dzień w dżungli spędzamy; wśród drzew i kwiatów pyszne śniadanie
zjadamy. Soki, owoce i inne rarytasy degustujemy.
Dalszą historię Meksyku poznajemy – co to jest
„zero”, „kropka”, liczby magiczne 52, kalendarz Majów.
Do motorówek po dziesięć osób wsiadamy, bo w tropikalnych lasach piramidy, stele,
nietoperze i całą strefę archeologiczną na własne oczy ujrzeć zamierzamy.
W drodze powrotnej wodospady i przyroda w zachwyt nas wprowadza. 12 śmiałków na kąpiel się
skusiło i długo swoje ciałko w wodzie moczyło.
Spragnieni posiłku do hotelu zmierzamy i jak małe dzieci do snu się układamy.
22 lutego (niedziela)
W nocy małpy z nami spały i co tu kryć, trochę przeszkadzały. Turystę z Bydgoszczy, pana Tomka na
dalszą trasę zabieramy a w autobusie niespodziankę mamy – nietoperza – pasażera na gapę.
Dżungla – raj, świat Majów w pełnej krasie. Po mostku wiszącym przechodzimy, ile stopni za nami? –
już nie liczymy. Grób „Pakala Wielkiego” oglądamy, a w muzeum makietę zgłębiamy, a potem na
soczysty stek wołowy do restauracji zmierzamy.
Kawał z zagadką pan Jacek opowiedział.
Cały autobus zgaduje, kombinuje, głośno myśli i nic!
Jedna p. Czesia problem rozwiązała i właściwą odpowiedzią honor grupy uratowała – brawo!.
O piratach wiele słyszymy, a w wodach Zatoki Meksykańskiej kąpiel zaliczymy.
Uroczystą Mszą Św., w katedrze, w koncelebracji międzynarodowej – dwóch Polaków i dwóch
Meksykańczyków –dzień kończymy, a piękny, kojący śpiew długo w sercach nosić będziemy.
23 luty (poniedziałek)
Moi kochani to już dziesiąty dzień naszego pielgrzymowania.
Na porannej Mszy żywe gołąbki wewnątrz katedry liczymy.
W dalszej podróży po piramidach chodzimy, zakamarków tutaj moc i magiczną liczbę 52 słyszymy.
Roślinność wspaniała, wybrzeża piratów, pomnik Mnicha wszystko dla nas nowe,
a w Meksyku cztery strefy czasowe. 11% rdzennych Indian śpi na hamakach.
Po siedem osób łodziami płyniemy i na ptasi raj już oczekujemy.
Pomarańcze, flamingi, pelikany, czaple… Co za urok? Co za kolory?
Świat wokół nas jak malowany. W wodnym tunelu dwóch śmiałków – Adama i Stasia –
w kryształowej wodzie wszyscy podziwiamy..
Niespodzianka dla chętnych – kąpiel w Zatoce Meksykańskiej też jest przewidziana.
Na głodnych owoce morza czekają, chociaż w hotelu smaczną kolację podają.
Na 8 i 9 piętrze pokoje czekają…
24 luty (wtorek)
Od rana miasteczko Izamal , miasto w kolorze papieskim (żółtym) zwiedzamy
i znowu się zachwycamy.
Dziedziniec klasztorny, miejsce spotkania Jana Pawła II z Indianami w 1993 roku.
Cudowne miasto wpisane na listę UNESCO.
W strefie archeologicznej różne piramidy oglądamy,
do różnych celów przystosowane. Co za precyzja i dokładność.
Boisko o długości 172 m podziwiamy i o 7 piłkarza z drużyny rozmawiamy.
Szkoda, że naszego „Fryzjera” tu nie było, bo by głowę kapitana zwycięskiej drużyny ocalił.
Msza Św. w kościele franciszkanów i Matka Boża ze założonymi rękami – nowe przeżycia, nowe doznania.
Do raju wodnego zmierzamy i w głębokiej (50 m) studni pływamy.
Adam i Robert do wody wskakują i niczym morsy śmiało nurkują.
Znowu niespodzianka – hotel w dżungli. Bungalow nam dali i po całym dzikim buszu nas rozlokowali.
Żeby trafić do domku Teresa ściągę zrobiła i gacie na szpagacie wywiesiła.
Z ks. Marianem pośpiewaliśmy i posłusznie w łóżeczkach się pokładliśmy.
25 lutego (środa)
Rano powoli w tym buszu się rozpoznajemy.
Msza Św. w raju kwiatowym, ołtarz polowy,
co za nastrój. Jubilatkę Barbarę radośnie witamy i sto lat urodzinowe jej śpiewamy.
Przejazd do Tulum. Karaibskie klify
podziwiamy i do świątyń tutejszych
sumiennie zmierzamy. Cmentarz budzi nasze
zainteresowanie, a miody po drodze kupione
pokrzepią nas na zbliżające się rozstanie.
W czwartek (26) i piątek (27) całodzienny odpoczynek nad Morzem Karaibskim mamy.
W hotelu „Grand OASIS Palem” gościnnie nas przyjmują i na drugim oraz trzecim piętrze kwaterowują.
Luksus, luz, woda, piękna przyroda, słońce, bufet…odprężenie i czas na porządkowanie wrażeń
z wielkiej podróży życia.
Dziękujemy ks. Marianowi Binkowi, ks. Stanisławowi Wawrzyniakowi i ks. Andrzejowi Grabańskiemu
za ucztę duchową. Pani Kamili Banaś (pilot) i Jackowi Daszyńskiemu (przewodnikowi) za perfekcyjne
przygotowanie uczty cielesnej. Pani dr Urszuli Paralusz za pomoc medyczną, pani Monice za pomoc
w tłumaczeniu, a całej grupie za wspaniałe gesty koleżeństwa, ciepłe słowa, uśmiechy i rozmowy.
Natłok wiedzy w głowie na pewno mamy. Wiedza o kulturze wielu grup etnicznych, nazwach
roślinności nieco uleciała. Za sklerozę przepraszamy, wiemy, gdzie informację odszukać i wiedzę
poszufladkować, aby dobrze spożytkować.